Anegdoty o artystach malarzach:
Jak mówie nie to nie.
Bernard Shaw mając 94 lata potknął się w swoim ogrodzJe i złamał udo. Zawieziony do szpitala już nazajutrz po operacji zaczął dogryzać pielęgniarkom i lekarzom. Lekarzowi, który mu winszował szybkiej poprawy zdrow1a, oświadczył: "Czego pan buja. Przecież sława lekarza wzrasta w miarę tego jak umierają wybitniejsi z jego pacjentów". Dziennikarze amerykańscy nie zasypywali gruszek w popiele. Jeden z nich, Michael Minder wpadł na "genialny" pomysł. Napisał list do Shawa, w którym zaproponował mu nagranie płyty z własnym nekrologiem, która miałaby zostać nadana w dniu jego śmierci ze wszystkich rozgłośni amerykańskich. Za tę drobną przysługę zaproponował Shawowi milion amerykańskich dolarów gotówką. Shaw Odmówił. Zrobił to przy pomocy kartki pocztowej, następującej treści: "Niemożliwe. Bernard Shaw, do którego pan się zwraca dawno już nie żyje. Żyjące dotychczas stare próchno, nie różni się w niczym od innych starców, skrzeczących i plujących do mikrofonu". Minder, bynajmniej tym nie zrażony przyleciał samolotem do Londynu, zaczął się kręcić koło willi pisarza i wreszcie posłał mu list do szpitala, powtarzając swoją propozycję. Shaw Odpisał raz jeszcze: "Jak mówię nie, to znaczy, że nie. I tak ma pan szczęście że udało się panu zobaczyć moją w1llę. Teraz wracaj pan do domu, a jak pan będzie miał lepsze pomysły, niech mi pan przyśle kartę pocztową, co jest dużo tańsze". Na szereg kart pocztowych, które Mlnder następnie posłał, nie było już odpowiedzi.
***
Do Edgara Degasa zwrócił się pewien człowiek:
- Proszę mi wybaczyć, ale pańska twarz wydaje mi się znajoma. Musiałem ją widzieć już w innym miejscu.
- Niemożliwe - odpowiedział Degas - swoją twarz noszę zawsze na tym samym miejscu.
***
Kiedy Degas był już znanym malarzem, do jego pracowni przyszedł jeden z miłośników jego talentu. Nie zobaczywszy na ścianie ani jednego obrazu mistrza, zapytał:
- Dlaczego nie powiesi pan na ścianie którejś ze swoich prac?
- Mój przyjacielu - odpowiedział Degas - nie stać mnie na kupno takich drogich obrazów.
***
Pewnego razu Cézanne nocował w małym hoteliku. Na drugi dzień właściciel hotelu zapytał:
- Jak się panu spało? Myślę, że niezbyt dobrze, bo materac na pańskim łóżku jest dosyć twardy.
- Ma pan rację - odpowiedział artysta - ale wstawałem w nocy parę razy z łóżka, żeby trochę odpocząć.
***
Do restauracji wchodzi Kamil Witkowski, siada przy stoliku i woła:
- Kelner! Kolacja!
Podchodzi kelner i podaje mu menu. Witkowski przegląda przez chwilę kartę dań, po czym rzuca ją na podłogę i krzyczy:
- Psiakrew! Przyszedłem tu jeść, a nie czytać!
***
Zapytano pewnego razu Augusta Rodina o to, jak powstaje rzeźba, która jest dziełem sztuki.
- Bardzo prosto - odpowiedział rzeźbiarz. - Trzeba wziąć kawał marmuru i odrąbać wszystko, co w nim niepotrzebne.
***
Pewnego razu podczas próby sztuki „Kościuszko pod Racławicami” siedział na widowni projektant dekoracji Wojciech Kossak. Grająca w tej sztuce aktorka, widząc eleganckiego i przystojnego pana, zapytała kim jest. Jedna z koleżanek zażartowała, że jest to autor „Kościuszki pod Racławicami”. – Wtedy aktorka zawołała do Kossaka:
- Jak ślicznie pan to napisał!
- Ja nie piszę, proszę pani, ja maluje pędzlem – odpowiedział artysta szarmancko się kłaniając.
- Myślałam, że tylko Chińczycy piszą pędzelkami...Pan także...ciekawe...
***
Kossak otrzymał zamówienie na portret słynnej z urody hrabiny Chłapowskiej. Ponieważ hrabina od dawna wpadła mu w oko, z góry cieszył się na spędzone z nią godziny sam na sam.
Niestety, zazdrosny małżonek był obecny na wszystkich seansach i Kossak zdążył hrabinie skraść zaledwie jednego całusa.
Ale pewnego dnia udało się hrabinie zmylić czujność hrabiego i przyszła sama do Atelier, co pozwoliło artyście już bez przeszkód opracować wszystkie detale zamówionego portretu...
***
Dwie młode panienki zapytały raz Kossaka.
- Mistrzu, ile pan ma lat?
- To jest zależne od waszych zamiarów – odpowiedział ostrożnie artysta.