Anegdoty o artystach:
Malowidła na konopiach
Anna Felicitas malowała twarze i rozmaite sceny na ziarnkach konopi.
***
Pablo Picasso zaproponował przyjacielowi, że namaluje jego portret. Ten zgodził się chętnie, ale nie zdążył jeszcze dobrze usiąść w fotelu, gdy Picasso wykrzyknął:
- Gotowe!
- Tak szybko? Przecież nie minęło jeszcze pięć minut! - zdziwił się przyjaciel.
- Chyba zapomniałeś, że znam cię już prawie czterdzieści lat - odpowiedział Picasso.
***
W obecności Picassa rozmawiano o współczesnej młodzieży.
- To prawda - powiedział Picasso - że współczesna młodzież jest okropna, ale najgorsze jest to, że my już do niej nie należymy.
***
Dunikowski sprzeczał się kiedyś z ministrem Kultury i Sztuki, Włodzimierzem Sokorskim. Wysłuchawszy kilku cierpkich uwag na temat swojej Twórczości zapytał Sokorskiego, czy wie, kto był we Francji za czasów Balzaca ministrem kultury.
- Nie wiem – odpowiedział Sokorski.
- No widzi pan, ale kto to był Balzac, to pan dobze wie...
* * *
Dwie panie rozmawiają o Dunikowskim.
- Wiesz, pan Xawery stał się szalenie nudny z tą swoją manią opowiadania o swym powodzeniu u kobiet.
- Trzeba mu wybaczyć. Inwalidzi zawsze mają manię opowiadania o swych zwycięstwach...
* * *
Pewnego razu siedemdziesięciopięcioletni podówczas Dunikowski odwiedził w rannych godzinach swą znajomą, młodą aktorkę.
- Mistrzu, witam. Wstałam z łóżka specjalnie dla pana.
- To prawda – odpowiedział Dunikowski – Lec dla innego byłabyś się połozyła...
* * *
Literat Ryszard Kosiński robiąc wywiad z Dunikowskim, zapytał go pod koniec rozmowy:
- Panie profesorze, jakich polskich malarzy ceni pan najbardziej? Mam na myśli historię.
- He, he – prosę pana – jesce się nie połapałem...
* * *
Pewnego razu ojciec Dunikowskiego, urzędnik kolejowy, spotkał na ulicy swojego, jak uważał wyrodnego syna, który był już znanym rzeźbiarzem i profesorem ASP. Zaprosił go do sklepu z obuwiem i poprosił sprzedawcę:
- Chciałbym, proszę pana, kupić dla mojego Ksawcia bucięta jakieś...
***
Kiedy znakomity karykaturzysta, Kazimierz Grus, poslubił Maję Berezowską, która była dość korpulentna, zawołał w noc poślubną:
- Majuniu! To wszystko dla mnie...!
***
Kiedyś, w słynnej warszawskiej restauracji nocnej „Adria”, Grus wdał się w jakąś awanturę z generałem
Bolesławem Wienawa-Długoszowskim. Z jednej strony piękny generał w mundurze i przy orderach, z drugiej - łysy cywil. Grus, żeby nie być oskarżonym o obrazę munduru, zawołał do Wieniawy:
- Pogadamy generale, jak obydwoje będziemy w gaciach.